Po nadaktywności kłótni rodzinnych nastał czas pokoju - choć jedno zło nareszcie odpuściło.
Jednak odkąd wpadłam w tę przeklętą anemię (a raczej odkąd ją u mnie wykryto) zmagam się sama z sobą, bo wiem, że powrót do mięsa jest nieunikniony. I tak 26 lutego 2016r. ostatecznie przestałam być wegetarianką - zmusiłam się i zjadłam parę kawałków mięsa z kebaba siostry.
Taaak, wiem. To się wydaje nic, ale po dwóch latach bez tego okropnego paskudztwa ten przełom to naprawdę coś. Spróbujcie zmusić się choćby do gryza czegoś, czego nienawidzicie i nie jecie - a może choć trochę zrozumiecie przez jakie piekło przeszłam od zdiagnozowania u mnie anemii.
Na razie na tym jednym razie się skończyło, ale rodzice mają kupić kurczaka, którego przyrządzę sobie sama i spróbuję przełknąć.
Ale co ważne: postanowiłam jeść mięso dwa razy w tygodniu max (na razie tylko kurczak; moja awersja do mięsa czerwonego jest jednak zbyt silna bym próbowała się przełamać w najbliższym czasie choć wiem, że to ono głównie zwalcza anemię) + jak najczęściej ryby i dużo owoców i warzyw. Już zrezygnowałam z kawy i herbaty i zastąpiłam je kawką zbożową (mniam!) oraz napojem herbacianym ekoland, który uwielbiam. Próbuję zrezygnować ze słodyczy, ale z racji tego, że zbliża się okres nie wychodzi mi ;x Do tego fakt, że przestałam być wege wcale nie oznacza, że zrezygnuję z soczewicy, ciecierzycy, soi czy tofu, szpinaku i kaszy - o nie! Wegetarianizm dał mi tę cudowną różnorodność i poszerzył moje umiejętności kucharskie, otworzył mnie na nowe, przepyszne smaki i pokazał jak zdrowo i smacznie komponować posiłki. Nigdy nie zapomnę tej cudownej przygody i postaram się ją kontynuować na diecie mięsnej. Także owocznice, owsianki, makaron ze szpinakiem i serem, zupa z soczewicy czy kotleciki tofu zostają! I nigdzie się nie wybierają :p
Może jak kiedyś zmądrzeję i samouświadomię się to znów wykluczę mięso z diety tym razem nie doprowadzając tym do anemii, kto wie? Na razie jednak muszę je jeść. Chcę być zdrowa, to dla mnie ważniejsze niż moje obrzydzenie xd
Uh!
Co by tu jeszcze... Chora jestem. Na szczęście nie na tyle, bym musiała leżeć non stop pod kocem i się grzać, więc czekam na mojego skarba <3
Jeśli kiedyś zastanawialiście się nad tym jaki powinien być Wasz wymarzony chłopak to z pewnością wyobrażałyście sobie mojego Tomka. Nie to, żebym go wychwalała pod niebiosa (xd) ale to najsłodszy, najczulszy, najtroskliwszy i najkochańszy misiaczek na świecie <3
Nie mam bladego pojęcia czym sobie zasłużyłam na takie dobro, ale jeśli to zapłata za moje wszystkie krzywdy i wszystkie kurwy, które spotkałam, to warto było to przeżyć i czekać. Warto byłoby to przeżyć jeszcze raz, gdyby to On był "nagrodą". <3
.
.
.
Dobra, w sumie to tyle chciałam napisać xd
Z bógiem!
TheApocalypticlove~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Be. Creative. & Be. Careful.